Mikrofrontendy w praktyce: jak rozsądnie dzielić duże aplikacje?
Pamiętam pierwsze spotkanie z klientem, który narzekał, że wprowadzenie drobnej zmiany w ich aplikacji zajmuje miesiąc. Musimy przejść przez 5 zespołów i 3 komitety techniczne – mówił zrezygnowany. Wtedy postawiliśmy na mikrofrontendy i… nie było łatwo. Ale po pół roku ta sama zmiana zajmowała już 2 dni. Jak to osiągnęliśmy?
Prawdziwe korzyści, nie tylko marketingowe slogany
W przeciwieństwie do wielu artykułów, nie będę ci obiecywać, że mikrofrontendy to magiczna różdżka. W rzeczywistości mają trzy konkretne zalety w dużych projektach:
- Autonomia zespołów – w naszej praktyce: zespół płatności mógł wdrożyć nową funkcję bez czekania na zespół koszyka
- Różne technologie – w jednym projekcie mieliśmy React, Vue i zwykły jQuery współpracujące w tej samej aplikacji
- Stopniowe wdrażanie – migracja starego monolitu zajęła nam rok, ale klient nie odczuł przestojów
Anegdota z życia: w banku, gdzie pracowaliśmy, zespół marketingowy co tydzień zmieniał sekcję promocji, podczas gdy zespół przelewów pracował nad miesięcznym cyklem release’ów. Mikrofrontendy pozwoliły im działać w swoim tempie.
Częste problemy i jak ich uniknąć
Największe problemy widzieliśmy w trzech obszarach:
UI/UX Nightmare | Różne style, niestandardowe komponenty, brak spójności | Rozwiązanie: Wspólny Storybook z dokumentacją i gotowymi komponentami |
Bundle Bloat | Każdy mikrofrontend ładował swoją wersję bibliotek | Rozwiązanie: Wspólna warstwa zależności i Module Federation |
Orchestration Chaos | Brak kontroli nad wersjami poszczególnych części | Rozwiązanie: Dedykowany zespół Platform pilnujący integracji |
Prawdziwa historia: Klient wpadł w panikę, gdy okazało się, że ich aplikacja waży 12MB. Analiza pokazała, że 6 różnych mikrofrontendów ładowało 6 różnych wersji Lodasha. Naprawa zajęła nam 3 tygodnie.
Sprawdzone podejścia implementacyjne
Po 7 wdrożeniach mikrofrontendów w różnych projektach, wyciągnąłem następujące wnioski:
1. Webpack Module Federation – nasz faworyt. Pozwala na:
– Dynamiczne ładowanie modułów
– Współdzielenie zależności
– Elegancką integrację z istniejącymi frameworkami
Plus: Działa z React, Vue, Angular, nawet z Svelte. Minus: Konfiguracja bywa skomplikowana.
2. Iframe’y – nieoczekiwanie użyteczne w:
– Systemach bankowych (izolacja bezpieczeństwa)
– Aplikacjach z legacy code
– Projektach wymagających pełnej separacji CSS
Uwaga! Problemy z responsywnością mogą doprowadzić do białych włosów.
3. Edge Includes – mało znane, ale świetne do:
– Stron marketingowych
– A/B testów
– Fragmentów, które często się zmieniają
Niedoceniona perełka w naszym arsenale.
DevOps dla niecierpliwych
Zamiast teoretyzować, podzielę się naszym sprawdzonym przepisem:
- ✅ Każdy mikrofrontend ma własne:
- Repozytorium (ale monorepo też działa)
- Pipeline CI/CD
- Zakres testów
- ✅ Centralny orchestrator decyduje o:
- Kombinacjach wersji
- Feature flagach
- Rollbackach
- ✅ Monitoring obejmuje:
- Wydajność poszczególnych MF
- Kompatybilność wersji
- Ładowanie zasobów
W jednym projekcie wdrożyliśmy system, gdzie deweloper mógł wdrożyć swój mikrofrontend w izolowanym środowisku w 15 minut. Efekt? 3x więcej eksperymentów i innowacji w zespole.
Czy to na pewno dla ciebie?
Mikrofrontendy to jak młotek pneumatyczny – świetny do rozbijania betonu, ale do wbijania gwoździ w obrazek lepszy będzie zwykły młotek. Kiedy odradzamy:
1. Małe zespoły (1-3 frontend developerów) – nakład pracy przewyższa korzyści
2. Projekty krótkoterminowe – ROI pojawia się dopiero po kilkunastu miesiącach
3. Bardzo proste aplikacje – czasem lepszy stary dobry monolit
Ale kiedy widzimy oko w oko z:
– 50+ deweloperów pracujących równolegle
– Systemem z 10+ niezależnymi funkcjonalnościami
– Potrzebą mieszania nowego i legacy kodu
…wtedy mikrofrontendy mogą być najlepszą inwestycją w twoim życiu.
Ostatnia rada od serca: zaczynaj mało. Wybierz jedną, najbardziej odizolowaną część systemu i przetestuj podejście. My zwykle zaczynamy od:
a) Header/Nawigacja
b) Panel logowania
c) Footer z dynamicznymi treściami
Pamiętaj – dobre mikrofrontendy to takie, których użytkownik nie zauważa. Tylko developerzy widzą różnicę… i cieszą się z życia bez nieustannych konfliktów merge.