Nieznani bohaterowie I wojny światowej: kobiety na froncie

Nieznani bohaterowie I wojny światowej: kobiety na froncie - 1 2025

Zapomniane twarze Wielkiej Wojny: gdy kobiety przejęły ster

Wojna to nie tylko męska sprawa. Gdy w 1914 roku wybuchł globalny konflikt, świat nagle zrozumiał, że bez kobiet nie da się prowadzić wojny. I choć podręczniki historyczne wciąż o tym milczą, prawda jest taka, że kobiety nie tylko wspierały front, ale często stawały się jego integralną częścią. Ich historie – pełne odwagi, determinacji i łez – zasługują na więcej niż przypis w kronikach.

Nie tylko sanitariuszki: kobiety w ogniu walki

Wbrew oficjalnym zakazom, setki kobiet znalazły sposób, by walczyć ramię w ramię z mężczyznami. Przebierały się w mundury, obcinały włosy, zmieniały głos – wszystko po to, by stanąć na froncie. Jakub Jasiński, historyk wojskowości, odkrył niedawno zapiski porucznika niemieckiego, który ze zdumieniem relacjonował: Nasz najlepszy snajper okazał się być kobietą. Strzelała celniej niż wszyscy mężczyźni w kompanii.

W Rosji powstał słynny Batalion Śmierci Kobiet, który w 1917 roku wziął udział w ostatniej ofensywie Kiereńskiego. Mimo że dowództwo traktowało je głównie jako narzędzie propagandowe, kobiety te wykazały się niezwykłą odwagą. Z 300 ochotniczek, 30 poległo, a ponad 70 zostało rannych. Ich historia została później celowo wymazana z sowieckich kronik.

codzienność wojenna w spódnicy

Podczas gdy jedne kobiety walczyły z bronią w ręku, inne prowadziły swoją własną wojnę w fabrykach i szpitalach. W angielskich zakładach zbrojeniowych pracownice nazywano kanarkami – nie ze względu na śpiew, ale żółte zabarwienie skóry spowodowane pracą z trotylem. Wiele z nich zapłaciło zdrowiem, a nawet życiem za swoją służbę.

Polskie kobiety w tym czasie organizowały tajne komplety, drukowałem podziemną prasę i przenosiły meldunki. Maria z Lubomirskich Radziwiłłowa wspominała w pamiętnikach: Gotowałyśmy zupę z pokrzyw, a jednocześnie ukrywałyśmy rannych żołnierzy w piwnicach. Wojna nauczyła nas, że siła tkwi w sprycie, nie w mięśniach.

Dlaczego świat wolał o nich zapomnieć?

Po zawieszeniu broni nadszedł czas na… powrót do normalności. Mężczyźni wrócili do pracy, a kobiety – według oczekiwań społeczeństw – miały wrócić do domów. Bohaterki wojenne stały się niewygodne. We Francji weteranki musiały czekać na uznanie swoich praw aż do 1989 roku!

Dziś, przeglądając zdjęcia z tamtych lat, trudno nie zauważyć tego wymownego szczegółu – kobiety na wojnie najczęściej fotografowano przy pracach pomocniczych, rzadko z bronią w ręku. Ale te obrazy kłamią. W listach, pamiętnikach i relacjach świadków kryje się inna prawda – o kobietach, które nie bały się śmierci, ale zapomnienia.

Może czas najwyższy oddać im należne miejsce w historii? Następnym razem, gdy usłyszymy opowieść o wojnie mężczyzn, warto przypomnieć, że bez kobiet ta wojna nie miałaby ani początku, ani końca. I że żadna armia nie mogłaby walczyć, gdyby nie te, które trzymały świat w ryzach, gdy wszystko inne się waliło.